poniedziałek, 6 grudnia 2010

Kino? Teatr? Nieee - rozrywek mamy dość bez wychodzenia z domu :P

Ostatni tydzień był męczący – praca i „nagły atak zimy” dały nam się we znaki. Tym bardziej cieszyliśmy się z nadchodzącego weekendu. Piątkowa impreza u Ottawki i Mateusza gwarantowała wspaniałą zabawę no i spotkanie z dawno (i niedawno) nie widzianymi znajomymi. Sobotę natomiast postanowiliśmy spędzić w domu na słodkim lenistwie, odpoczynku od zimy i pracy, na czytaniu książek i oglądaniu filmów – nasz plan obejmował ciszę spokój i błogie lenistwo, z kubkiem gorącej miodowo- imbirowo-malinowej herbaty z cytryną lub grzanego wina.

Zgodnie z planem piątkowa impreza udała się wspaniale. Wyszaleliśmy się do późna – tym bardziej plan leniwej soboty coraz bardziej nam się podobał. Wszystko szło jak najlepiej – książka, ciepły kocyk, cicha muzyka w tle – no nic lepszego na zimowy wieczór chyba nie da się znaleźć… Nagle sielanka się skończyła. Z dołu zaczęła dobiegać głośna muzyka i bliżej nieopisane hałasy. Impreza piętro niżej najwyraźniej zaczynała się rozkręcać. No cóż – jako, że dzień wcześniej sami dobrze się bawiliśmy... W końcu każdy ma czasem prawo do odrobiny radości w życiu, nawet jeżeli ma 17 lat i właśnie przewraca mieszkanie do góry nogami. Odłożyliśmy książki i zaczęliśmy rozmawiać – może czytać się nie da ale pogadać o głupotach zawsze można. Wprawdzie doskonale słychać – przez pozamykane okna - czego słuchają koledzy na dole, a hałas na korytarzu jest delikatnie mówiąc spory, ale co tam, jesteśmy cierpliwi i wyrozumiali. W końcu impreza to impreza.

A jednak. Nie wszyscy wykazali się taką wyrozumiałością. W końcu ktoś z sąsiadów zadzwonił na policję – może dlatego, że dzieci nie mogły spać, a może miał na rano do pracy, albo zły humor i chciał w spokoju spędzić wieczór…

Radiowóz dość szybko podjechał i policjanci zapukali do mieszkania, aby uciszyć imprezowiczów. Normalnie w takiej sytuacji wychodzi jedna osoba mówi, że oczywiście przepraszamy i że już będzie spokój. Policjanci z groźnymi minami pouczają, że następnym razem wypiszą mandat wszystkim razem i każdemu z osobna i na tym interwencja się kończy a impreza w najlepsze trwa dalej – może tylko nieco ciszej. Tak jest z reguły. Czasem jednak zdarza się „wyjątek od reguły”. NO I WŁAŚNIE TAK BYŁO TYM RAZEM.

Widząc patrol policyjny „Młody” (17-letni organizator imprezy) wraz z resztą towarzystwa zabarykadował się w mieszkaniu. Policjanci dobijali się dobre pół godziny, a kiedy w końcu udało im się wejść do środka, rozpoczęły się krzyki i wrzaski jakich nie słyszeliśmy chyba nigdy. „Młody” bez zająknięcia wywrzeszczał co myśli o „stróżach prawa i porządku” i kazał im „wyyyyyjść” (jakoś tak podobnie to brzmiało :P) z mieszkania. Po czym został obezwładniony i wyprowadzony na zewnątrz w celu (jak się okazało później) wykonania telefonu do Mamy. W międzyczasie podjechały jeszcze ze 2 radiowozy.

Przyjazd Mamy wiele nam wyjaśnił – zwróciła się ona bowiem do funkcjonariuszy podobnymi słowami jak wcześniej jej syn – no cóż widać, że miał z kogo brać przykład. Po dłuższych przepychankach słownych, część uczestników imprezy została wyprowadzona i zapakowana do radiowozów a część opuściła mieszkanie o własnych siłach. Mama natomiast rozpoczęła dochodzenie pukając po kolei do wszystkich mieszkań – no w końcu i tak nikt nie spał:P – i pytając kto śmiał wezwać policję kiedy jej syn się bawił. Kiedy w końcu znalazła „winnego” powiedziała mu co o nim myśli, dodając serię wyzwisk i była wielce oburzona, że nie przyjął „upomnienia” z pokorą, a śmiał coś odpowiedzieć… Eh…

Cała sprawa zakończyła się koło 1 w nocy… Tak właśnie minęła nasza spokojna sobota, kiedy to bez wychodzenia z domu, siedząc na kanapie, zupełnie zażenowani, nie wiedząc czy śmiać się czy płakać, mogliśmy wysłuchać epizodu „z życia naszej kamienicy”.

A żeby było śmieszniej, dzisiaj odwiedził nas przesympatyczny pan policjant, z pytaniem czy chcielibyśmy zeznawać w sądzie jako świadkowie, bo jak się okazało policja wniosła oskarżenie – przeciwko komu? Pewnie przeciwko „Młodemu” a może przeciwko „Mamie”? Nie dociekaliśmy. Na odchodnym policjant z uśmiechem stwierdził, że już dawno nie widział imprezy, gdzie uczestnicy uciekali przez okna przed policją. Dobrze, że „Młody” mieszka na parterze to nie mieli wysoko, ale i tak straty w ludziach były – złamana noga sztuk jeden (o większych stratach policjant nie słyszał).

No cóż. Kino? Teatr? Aaaa tam - nie ma to jak naprawdę dobra impreza :P Wszystkich zainteresowanych dalszymi odcinkami cyklu "z życia naszej kamienicy" zapraszamy na naszą kanapę. Niestety (a może właśnie "stety") nie jesteśmy w stanie zagwarantować kiedy i czy następne odcinki się pojawią :P :P :P