Ponieważ ostatnio zima nas nie rozpieszcza i niestety nie da się ulepić bałwana ani pozjeżdżać na sankach (a ileż można siedzieć przy kompie - nie odpowiadajcie :P), spędzamy długie zimowe wieczory tak jak za dawnych czasów. W związku z tym wczoraj postanowiłyśmy z Ottawką wypróbować moją nową książkę do patchworków, którą dostałam od Asi i Jurka. Nie było łatwo bo maszyny do szycia używałam pierwszy raz w życiu, ale po krótkim w pełni profesjonalnym przeszkoleniu udało się. Moje wczorajsze dzieło – zgodnie z pierwotnym planem - zostanie woreczkiem na guziki, a nie opakowaniem na JEDNĄ MANDARYNKĘ :P
Pierwsza próba AMBITNYCH patchworków zakończyła się sukcesem :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz