poniedziałek, 21 grudnia 2009

Zima :D

Zimą musi być zimno, ale żeby aż tak? Wczoraj wieczorem nasz termometr pokazywał -18 stopni, ale to i tak nic w porównaniu z tym co pokazywał ten w Jaśle – w końcu -27 stopni to prawie rekord w tym roku:) No ale nie ma co narzekać, chcieliśmy zimy no to jest.

Mrozy nie służą samochodom. Dotychczas wiedzieliśmy o tym tylko z opowieści ale wczoraj przekonaliśmy się na własnej skórze. Uniak to Uniak, ale takiemu zimnu nie dał rady. Po przejechaniu 400 metrów padł biedak i więcej nie ruszył. Mimo, że ulica nie była ani główna ani specjalnie ruchliwa – zwłaszcza w niedzielę po południu – mały korek udało nam się spowodować, zanim biedny Uniak został zepchnięty na pobocze. Muszę powiedzieć, że bardzo zaskoczyła nas ilość osób, które zupełnie bezinteresownie chciały nam pomóc – nie dlatego, że samochód tarasował drogę którą chcieli przejechać:P Niestety tego samego nie można powiedzieć o policji:P Pech chciał, że nasza przygoda miała miejsce zaraz koło komisariatu, więc najbliższym parkingiem (czy jakimkolwiek miejscem w którym Uniak mógłby nie tarasować drogi) był „Parking wyłącznie dla pojazdów policji”. Wiadomo, z policją żartów nie ma – postanowiliśmy więc zapytać czy auto będzie bardzo przeszkadzał parkując w tym miejscu do czasu kiedy uda nam się go uruchomić (czyli max 1 dzień bo albo Drań sam ruszy albooo... laweta :| ) No i okazało się, że wprawdzie przeszkadzał nie będzie ale pan komendant każe go odholować i w ogóle to chociaż nie będzie przeszkadzał, to nie jest dobrze żeby tu parkował a wiadomo „trzeba tak zrobić, żeby było dobrze”. Postanowiliśmy nie ryzykować odholowania na policyjny parking – bo wprawdzie miejsce do parkowania bezpieczne jak żadne, ale opłaty postojowe mają strasznie wysokie:P Tak więc znowu z pomocą kilku życzliwych osób przepchnęliśmy auto 50 m dalej - co nie było proste biorąc pod uwagę śnieg - przed znak z napisem „Parking wyłącznie dla pojazdów policji”. No a potem mogliśmy już spokojnie zgłębiać wiedzę z zakresu mechaniki i budowy pojazdów. Dzięki temu teraz już umiemy wykręcić (i wkręcić :P ) akumulator, wiemy jak obsługiwać prostownik i jeszcze parę innych bardzo przydatnych drobiazgów, których jeszcze wczoraj rano nie wiedzieliśmy i nie sądziliśmy, że dzisiaj będziemy wiedzieć:P Na szczęście dzisiaj przy pomocy Ottawki i Mateusza udało się uruchomić samochód :) W ten sposób zakończyła się nasza zimowo – samochodowa przygoda a my jesteśmy specami od uruchamiania aut – bardziej niż wcześniej przynajmniej :P:D

No a poza tym to przecież zbliżają się Święta więc ubraliśmy choinkę i z niecierpliwością czekamy na ostatni przed urlopem dzień pracy a potem już tylko „Driving home for Christmas..... :D ;)


niedziela, 22 listopada 2009

Zawrat zimą

Wybraliśmy się wczoraj ze znajomymi ze studiów w Tatry. W sumie planowaliśmy wyjść na Małołączniak niebieskim szlakiem, którym jeszcze nie szliśmy, ale ponieważ nasi znajomi zakomunikowali nam, że jadą w kierunku Łysej Polany, to bez słowa sprzeciwu zmieniliśmy nasze plany :) Znajomi chcieli przejść przez Świstówkę w kierunku Morskiego Oka, natomiast ja w drodze do Łysej Polany postanowiłem, że można by się z Anią wybrać na Zawrat w zimowych warunkach. Idąc Doliną Roztoki widzieliśmy praktycznie tylko ślady zimy, natomiast prawdziwa zima zaczęła się dopiero na wysokości około 1700m, w drodze na Zawrat. Okazało się, że chętna do pójścia z nami była również Kaśka :)

Czym wyżej tym więcej śniegu, który nie był w ogóle ubity, także czasami zapadaliśmy się po pas. Na początku poszliśmy niestety tak jak idzie normalnie niebieski szlak i trawersowaliśmy w śniegu zbocze Kołowych Czub, co było dosyć męczące. Po tym trawersie zorientowaliśmy, że znacznie lepsza droga wiodła dołem, więc zeszliśmy na dół pod Zawrat. Niestety Kasia miała całkowicie przemoczone buty, także dalsza droga do góry była dla niej bezsensu. Zapytałem więc Ani, czy będę mógł sam wyjść na Zawrat i że z zejściem postaram się zrobić to w 30 minut. Moja wspaniałomyślna żona mi pozwoliła :) Czekało mnie 200 metrów ostrego podejścia w głębokim śniegu, a byłem już dosyć zmęczony tym bezsensownym trawersem, który zrobiliśmy przed chwilą.

Ania z Kasią zostały na dole ze wszystkim co potrzebne a ja ruszyłem ostro w górę z plecakiem w którym była tylko woda i aparat. Musiałem mieć dobre tempo, żeby się w 30 minutach wyrobić, toteż nie oszczędzałem sił w ogóle. Muszę przyznać, że było to chyba najbardziej męczące podejście, jakie pamiętam w życiu i myślę, że głównie przez to, że tak się spieszyłem. Te 200 metrów ostrego podejścia zrobiłem w 20 minut, ale w te 20 minut spaliłem chyba wszysztko, co wcześniej skonsumowałem :) Momentami brakowało sił, ale jak można się poddać 50 metrów przed szczytem :)

W każdym razie wyszedłem na górę, gdzie zastałem 2 osoby. Przez parę minut podziwiałem wspaniałe widoki, pstryknąłem parę zdjęć, wypiłem z pół litra wody i ruszyłem na dół. Jak się okazało technika dupozjazdu okazała się idealną i w ten sposób drogę powrotną zrobiłem w 7 minut :) No i spóźniłem się tylko 5 minut. Generalnie wycieczka się udała, pogoda była świetna, ludzi jak na lekarstwo, właściwie to większość trasy szliśmy sami. Mam nadzieję, że następnym razem wyjdę tam z Anią, ale tym razem troszeczkę wolniej...
Tutaj są zdjęcia z wycieczki:
http://picasaweb.google.pl/lchlebda/ZawratZima


piątek, 20 listopada 2009

Samochody na prąd w Krakowie

Jak donosi Dziennik Polski w Krakowie powstanie 30 punktów ładowania samochodów elektrycznych. Podobno przez 18 miesięcy mają być one bezpłatne i ponadto kilka takich pojazdów zostanie użyczonych Krakowowi w ramach programu pilotażowego, także będzie okazja przejechać się samochodem na prąd za darmo. Pierwsze punkty mają powstać do końca tego roku, a docelowo w Krakowie ma być w przyszłym roku 30 takich punktów.
A tak swoją drogą to ciekawe, ile elektrownia zużywa danego materiału (węgla, oleju, ropy, cokolwiek), żeby wytworzyć prąd potrzebny do tego, by taki pojazd przejechał np. 100km. Generalnie jaki jest bilans energetyczny w porównaniu do benzyny i o ile faktycznie jest taki samochód bardziej ekologiczny (jeszcze trzeba wziąć pod uwagę koszt wyprodukowania takiego pojazdu, który napewno jest wyższy niż zwykłego samochodu).

czwartek, 12 listopada 2009

Na dużym (albo małym) ekranie ;)

Za oknem jesień w pełni. Ciemno, zimno, nieprzyjemnie i w dodatku pada. Najlepszy czas żeby się nudzić... no i żeby nadrobić zaległości filmowe. Tak więc chciałabym polecić Wam film, "Ostrożnie pożądanie" zrealizowany na podstawie opowiadania chińskiej pisarki Eileen Chang. Akcja filmu wyreżyserowanego przez Ang'a Lee rozgrywa się w okupowanym przez Japończyków Szanghaju na przełomie lat 30 i 40 XX wieku. Związana z ruchem oporu grupa młodych ludzi postanawia przeprowadzić zamach na członka kolaborującego z okupantem rządu. Jak skończy się ta próba? Zobaczą Ci, którzy zdecydują się obejrzeć ten niezwykle przejmujący film.
Klasyfikowany jako thriller erotyczny film zawiera bardzo śmiałe sceny erotyczne, które jak głosi plotka nie były grane. Faktem jest, że w ich kręceniu wzięła udział jedynie wąska grupa osób, które informacji tej nie potwierdzają ale też nie chcą jej zaprzeczyć.
Dodatkową rekomendacją niech będzie fakt, iż film "Ostrożnie pożądanie" otrzymał w Wenecji nagrodę dla najlepszego filmu. Nagrodzono również doskonałe zdjęcia.
Tak więc, jeżeli ktoś ma wolny wieczór i ochotę na dobry film, wybierając "Ostrożnie pożądanie" z pewnością się nie zawiedzie!


niedziela, 1 listopada 2009

Sezon zimowy rozpoczęty - Kondracka Kopa - Kasprowy

Wprawdzie śniegu w Tatrach trochę stopniało przez ostatnie 2 tygodnie, ale było go na tyle, by nacieszyć się już piękną zimową aurą - po raz pierwszy tej jesieni. Wybraliśmy ten termin z dwóch powodów - po pierwsze pogoda była po prostu wymarzona - słaby wiatr, zero zachmurzenia, lekki mróz, a po drugie - dzień przed pierwszym listopada w górach nie ma prawie nikogo. Jak wchodziliśmy do parku narodowego, to przed nami weszły podobno 2 osoby. Przez całą trasę spotkaliśmy dosłownie kilka grup 2 - osobowych, a na szczycie byliśmy zupełnie sami (dobrze, że jedna osoba przeszła przez szczyt, bo mogliśmy sobie zrobić zdjęcie razem). Generalnie takich pustek to ja nie pamiętam w górach od czasów, jak jeździliśmy w Gorce i Beskidy w zimie jeszcze za czasów harcerstwa. Naprawdę fajnie było iść po szlaku ze świadomością, że w promieniu kilku kilometrów jest dosłownie kilka osób. Kontemplacja przyrody w zupełnej samotności. A co do samej trasy to np. szlak z Przełęczy Kondrackiej na Kondracką Kopę był zupełnie nieprzetarty i w jednym miejscu bardzo przydałyby się raki ze względu na sypki śnieg i sporą stromiznę. Generalnie już się nie mogę doczekać następnego wyjazdu w zimie, więc czekamy na opady śniegu :)

sobota, 24 października 2009

Co się stało z pluszakiem?

Po wczorajszej imprezie u nas jeden pluszak wyglądał tak:

Rzut z przodu

Rzut z góry
Rzut z bokuA tak wygląda naprawdę

Pluszak czuł się naprawdę źle po tej imprezie, jest nie w sosie dzisiaj i cierpi bardzo.
Pytanie - KTO TO ZROBIŁ? Kto skrzywdził pluszaka?

środa, 14 października 2009

Dzień zwycięstwa!

Czy zastanawialiście się kiedyś nad wzięciem udziału w konkursie radiowym bądź zrealizowaliście ten zamiar? Bo ja ostatnio słuchając RMF Classic postanowiłem wziąć udział w konkursie Giełda Utworów Wartościowych i mniej więcej od 2-3 tyg. konsekwentnie codziennie z Anią wysyłaliśmy maile do redakcji z poprawnymi odpowiedziami na zadane pytania. Szczegółów konkursu nie będę tutaj opisywał, wszak oprócz jakiejś tam muzycznej wiedzy liczyło się szczęście (np. wygrywała 5 poprawna odpowiedź z kolei). My musieliśmy mieć więcej szczęścia, ponieważ słuchaliśmy tego w pracy, a jak się okazało przez internet mamy jakieś 45 sekund opóźnienia w stosunku do nadawania na klasycznej antenie. No ale w końcu nam się udało. Jak zwykle wysłaliśmy obydwoje ze swoich kont, a wygrała Ania :) Najlepsze, że tym razem wysłała w ostatniej chwili i w ogóle nie spodziewała się, że faktycznie wygra (miała być 13 poprawna odpowiedź). W każdym razie miała okazję zadedykować mi piosenkę i wypowiedzieć się przed największym w życiu audytorium (ponad 200 tys. słuchaczy podobno), a ja miałem okazję tego posłuchać :) No i wygraliśmy zestaw głośników do kina domowego. Najlepsze było, jak z rozczulającym uśmiechem mówiła na antenie, że w ogóle się nie spodziewała tego telefonu. Cała Ania.
Nie spocząłem na laurach i postanowiłem, że też coś wygram. Później na antenie była audycja "jak nie dać się zimie" (z okazji pogody) i należało wysłać maila z opisem, jakżesz można uchronić się przed zimą. Opis miał być jak najbardziej kreatywny i ciekawy. Nigdy wcześniej nie brałem udziału w takim konkursie, ale tym razem postanowiłem kuć żelazo póki gorące i z weną skrobnąłem parę zdań. No i wygrałem :) Mój list został przeczytany na antenie (znów 200-tys. audytorium), a ja jestem posiadaczem płyty muzycznej oraz zestawu cieni do oczu firmy Sephora :P Ania powiedziała, że te cienie będzie mieć na najbliższe lata... Że nawet ciężko określić na ile lat :P Tak ich dużo.

poniedziałek, 5 października 2009

Grześ - Rakoń - Wołowiec

W niedzielę wybraliśmy się z Anią i z Michałem w Tatry - tym razem Zachodnie. Pojechaliśmy do Doliny Chochołowskiej i poszliśmy szlakiem na Wołowiec przez Grzesia i Rakoń. Pogoda po raz kolejny się udała, ale tym razem bardzo mocno wiało, zwłaszcza na Wołowcu. Trasa ta jest dosyć długa (9 godzin), ale za to świetna widokowo - po wyjściu na Grzesia idzie się cały czas po grani i ze wszystkich stron można podziwiać Tatry Zachodnie. Ponadto jest tu bez porównania mniej ludzi niż w Tatrach Wysokich, także można się rozkoszować urokiem gór w zupełnej samotności. Wyjątkowo ładnie prezentują się z tej trasy także Tatry Słowackie. Jest to też świetna trasa na zimę :)
Tutaj zdjęcia z naszej wycieczki:
http://picasaweb.google.pl/lchlebda/WoOwiec



niedziela, 27 września 2009

Zawrat - Świnica

W sobotę znów skorzystaliśmy ze świetnej pogody i pojechaliśmy w góry. Mieliśmy iść w Tatry Zachodnie, ale ze względu na krótki dzień i długie trasy zmieniliśmy zdanie i postanowiliśmy iść w Tatry Wysokie, gdzie można znaleźć trasy nieco krótsze.

Poszliśmy na Zawrat od strony Hali Gąsienicowej, a dokładnie Czarnego Stawu ze świadomością, iż jest to szlak trudny i że to podejście na Zawrat jest bez porównania trudniejsze od podejścia od strony 5 Stawów, które nie ma żadnych trudności technicznych. Początkowo podejście pod Zawrat jest łatwe, aż do pierwszych łańcuchów, gdzie zaczyna się mniej więcej100-metrowe podejście po skale ubezpieczone w całości łańcuchami i klamrami. Zdecydowanie ten odcinek powinien być jednokierunkowy - w górę - ze względu na zatory tworzące się przy trudniejszych miejscach. Z Zawratu ruszyliśmy w kierunku Świnicy ze świadomością licznych ekspozycji, które tam występują. Szlak ten okazał się dużo ciekawszy, ale też trudniejszy od szlaku na Zawrat, głównie ze względu na jego długość oraz liczne ekspozycje, dzięki którym można było podziwiać wspaniałe widoki.

Również ten odcinek powinien być jednokierunkowy i także pod górę, a to z dwóch powodów. Po pierwsze tworzą się zatory na szlaku (przy kilkunastometrowym kominku czekaliśmy 20 minut na wejście), po drugie byliśmy świadkami chamskiego pchania się w miejscach niebezpiecznych (komuś się bardzo spieszyło na górę). Jeżeli chodzi o zejście do Świnickiej Przełęczy to jest ono już łatwiejsze i bez większych przepaści.

Wnioski z wycieczki - nigdy więcej na Świnicę. Dlaczego? Ze względu na tłok, jakiego jeszcze nie widzieliśmy na tego typu górze. Ponadto część osób, które tam szły w ogóle nie powinny się tam znaleźć (tzw. "turyści" wieżdżający kolejką na Kasprowy) i sprawiają, że robi się niebezpiecznie, bo jak któryś spadnie to leci na innych. Widzieliśmy dużo osób, które przed Zawratem i przed Świnicą widząc szlak mieli przerażenie w oczach i mówili, że oni tam nie wejdą, że po co ja tu wszedłem i co ja tu robię i w ten deseń. Więc po kiego grzyba tam jednak wchodzili? Byliśmy świadkami skrajnie nieodpowiedzialnych zachowań - czyli pchania się na szlaku w miejscach niebezpiecznych, gdzie nie powinny się mijać dwie osoby (jedna kobieta dosłownie powiedziała, że jej się spieszy :) ). Widzieliśmy tatusia, którego dzieci wyciągnęły w góry i który przed podejściem na Zawrat był już mocno zmęczony, a jak zobaczył wejście po ścianie, to powiedział, że on wraca z powrotem, a jednak wyszedł aż na Świnicę. Widzieliśmy wreszcie dziewczynę, która najwyraźniej potraktowała Tatry, jako lek na akrofobie. Mianowicie wyszła na Świnicką Przełęcz i musiała siedzieć przez długi czas, bo kręciło jej się w głowie - miała autentyczny lęk wysokości! Panicznie bała się wstać, a jak już wstała, to ledwo co szła, cała się trzęsła i jakiś obcy gość ją prowadził za rękę w kierunku Kasprowego, bo sama nie dała by rady. Dziwić się, że tyle wypadków w górach. Generalnie szkoda, że akcje TOPR są darmowe i że nie ma ubezpieczenia górskiego, takiego jak na Słowacji, bo może po jakimś czasie część osób zastanowiła by się gdzie idzie.
Podsumowując - szlak trudny - na pewno dla osób z dobrą kondycją (zwłaszcza jak się wchodzi od strony Hali Gąsienicowej) oraz oswojonych z dużymi ekspozycjami i wspinaczką po skałach. Na pewno nie dla tatusiów, których ciągną dzieci, dresów w adidaskach i ich panienek w cieniutkich bucikach, ludziom, którym się generalnie spieszy i tym którzy już nie mogą, a jeszcze dobrze nie zaczęli. I jeszcze jedno - widoki ze Szpiglasowego, czy z Koziego Wierchu ciekawsze niż ze Świnicy.
A oto zdjęcia z naszej wycieczki:


niedziela, 20 września 2009

Szpiglasowy Wierch

Po powrocie z Chorwacji czekaliśmy cały miesiąc na dobrą pogodę w weekend i wreszcie się doczekaliśmy. Przedostatni dzień lata był rewelacyjny (podobnież jak i ostatni). Jako, że dzisiaj wypadła nasza pierwsza rocznica ślubu postanowiliśmy ten weekend spędzić miło i przyjemnie. Tak nawiasem mówiąc, to pogoda dokładnie rok temu była zgoła odmienna od dzisiejszej. Początkowo mieliśmy iść z Doliny Pięciu Stawów na Przełęcz Krzyżne, a potem na Halę Gąsienicową, jednak po dotarciu pod Wielki Staw w czasie dwa razy krótszym niż wg znaków, postanowiłem, że wejdziemy jednak na Szpiglasowy Wierch. Na szczyt dotarliśmy w 4 godziny licząc od Palenicy, w tym pół godzinny postój przy Wielkim Stawie. Generalnie całą trasę zrobiliśmy w 6h20m, w tym w sumie ponad godzinę postojów (na górze byliśmy 40 minut), także szliśmy de facto około 5h. Wg znaków powinniśmy tą trasę przejść w 9 godzin :) I wcale nie szliśmy aż tak szybko, jak Ania twierdzi :) Podsumowując trasa jest dużo prostsza technicznie od Kościelca (przy założeniu, że pod Szpiglasową Przełęczą nie ma śniegu, który leży tam podobno do późnego lata), natomiast samo podejście jest mniej męczące niż np. podejście na Granaty, czy Kozi Wierch. Natomiast widoki są po prostu rewelacyjne - chyba najlepsza panorama jaką do tej pory widziałem w Tatrach. No i oczywiście Tatry jesienią - nic dodać nic ująć :)

A tutaj są nasze zdjęcia z wycieczki:


czwartek, 20 sierpnia 2009

Chorwacja 2009


Poniżej zamieszczam foto-relację z naszego wyjazdu na Chorwację:
Jak tylko znajdziemy trochę czasu, to może uda nam się coś nie coś napisać o ojczyźnie krawata :)


środa, 29 lipca 2009

Wakacje :)

Wakacje - pogoda raz lepsza, raz gorsza - czas upływa nam pracowicie ale nie tylko. W zeszły weekend odwiedzili nas Justyna i Kuba a wcześniej Mateusz. Chłopaki i Asia też pokazywali sie u nas często, a my bylismy w domu pomeczyć rodzicoów. Trochę poleżelismy na trawie, troche "poszwędalismy się" po Krakowie rowerem i na piechotę (lub "na butach" - jak kto woli), a teraz się pakujemy. W piątek rodzice wybierają się do nas a w sobotę wybieramy się na wakacje - jak się smieją chłopaki jedziemy w "podróż życia". A śmieją się dlatego, że wybieramy się do Chorwacji samochodem no i jednym z kierowców jestem ja :D a drugim Ottawka :D Nie jest to śmieszne oczywiście :P My w każdym razie mamy nadzieję że bez problemów dowieziemy nas na miesce, a wtedy już nikt nam nie podskoczy :D No ale na razie musimy się spakować i upchnać wszystko tak, żeby Maździakowi dało się domknąć bagażnik :D - trudne zadanie nas czeka :D

środa, 22 lipca 2009

Ups

Zamawiałem właśnie bilety lotnicze w WizzAir i wraz z potwierdzeniem dostałem także gratis FileNotFoundException :D Trochę zabolało :P

niedziela, 12 lipca 2009

Skrajny Granat

W ten weekend wybraliśmy się z Anią i z Januszem w Tatry. Poszliśmy na Skrajny Granat żółtym szlakiem z Czarnego Stawu Gąsienicowego i wracaliśmy tą samą drogą. W porównaniu ze szlakiem na Kościelec, którym szliśmy tydzień temu, żółty szlak na Skrajny Granat jest moim zdaniem prostszy technicznie, ale dużo bardziej wyczerpujący. Samo podejście na Kościelec z Przełęczy Karb jest dużo krótsze i mniej ostre przez co mniej męczące, ponadto na szlaku na Skrajny Granat występują znacznie większe ekspozycje, niż na Kościelcu i to na długich odcinkach. Generalnie są to trasy porównywalne z równie pięknymi widokami. I jeszcze jedna różnica - na Kościelcu widzieliśmy wielu przypadkowych turystów, którzy w ogóle nie powinni się tam znaleźć, natomiast na Granacie nie było ani jednej takiej osoby i w ogóle było dużo mniej osób na samym szlaku.


Zdjęcia z wycieczki:


poniedziałek, 6 lipca 2009

Kościelec

Od ponad miesiąca próbowaliśmy pojechać w góry w weekend i niestety ze względu na pogodę nie udało nam się to do soboty. Na szczęście w sobotę pogoda w miarę dopisała, chociaż daleko jej było do idealnej - jak to w Tatrach bywa - pogoda zmienną jest i to bardzo. Tak więc mieliśmy na przemian ostre słońce, gorąco, deszcz, chmury, zimno. Ale i tak było świetnie - widok szczytów Orlej Perci w chmurach zapierał dech w piersiach :)

Zdjęcia z wycieczki: http://picasaweb.google.pl/lchlebda/Koscielec#
A tutaj jeszcze takie porównanie, ile było śniegu na początku kwietnia w Tatrach. Punkt odniesienia to znak kaczek ;)