niedziela, 31 października 2010

Sławkowski Szczyt

Wczoraj ostatni raz w tym sezonie (chyba, że wybierzemy się do jakiegoś schroniska) wybraliśmy się w Tatry Słowackie. Szlaki zamykają za 5 minut :) I niestety ponad 7 miesięcy trzeba będzie czekać do ich otwarcia. Weszliśmy na Sławkowski Szczyt (2452 m) ze Starego Smokowca niebieskim szlakiem. Do Smokowca dojechaliśmy w niecałe 2h, także całkiem szybko i wyszliśmy dokładnie o wschodzie słońca.

Miało być ciepło, ale halny który wiał sprawił, że miejscami temperatura odczuwalna z pewnością była poniżej 0 stopni (w Krakowie było +15). Warunki na południowych stokach były jesienne, a dopiero gdzieś od 2000 metrów miejscami zimowe. Natomiast zupełnie inaczej po północnej stronie - tam warunki praktycznie zimowe, choć śniegu niewiele.

Co do szlaku to jest on żmudny i dosyć męczący, głownie przez to, że trzeba pokonać prawie 1500 metrów wysokości - to chyba jedno z największych przewyższeń w Tatrach. Trudności na szlaku prawie nie ma i gdyby nie warunki (sporo oblodzeń, a także śnieg), to można by powiedzieć, że jest to szlak prosty. A tak, to trzeba było mieć co najmniej kijki i odpowiednie buty. Ludzi było bardzo mało, dosłownie kilka osób na szczycie - sami Słowacy. Co ciekawe - wszyscy byli naprawdę świetnie wyposażeni - niektórzy nawet za nadto (np. kilku miało czekany, co nas nieźle rozbawiło wziąwszy pod uwagę ilość śniegu :) ). W każdym razie w przeciwieństwie do Polski tam na niektóre szczyty raczej nie chodzą osoby przypadkowe.

Co do widoków, to panorama ze Sławkowskiego wynagradza długie podejście i zwłaszcza w zimie musi robić niesamowite wrażenie.

Tu są zdjęcia z wycieczki:
http://picasaweb.google.com/lchlebda/SlawkowskiSzczyt#

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zdjecie z panorama przypomina troche kadr z Wladcy pierscieni... ale ladnie....
j.

Ania pisze...

Było super ale nadal ledwo mogę chodzić:P przydała by się tam jakaś winda albo chociaż kolejka :P