poniedziałek, 3 grudnia 2012

Trekking wokół Annapurny - dzień 5

11 X - Ghame - Tal

Kolejny poranek - kolejny piękny dzień. 


Tym razem wyszliśmy pół godziny wcześniej niż pierwszego dnia, czyli o 7:40. Odtąd rytm dnia wyznaczały wschody i zachody słońca - wstawaliśmy ok. 6, czyli o wschodzie słońca, następnie pakowaliśmy się, szliśmy na śniadanie zamówione dzień wcześniej na godzinę 6:30, a po śniadaniu kończyliśmy pakowanie i płaciliśmy za nocleg i jedzenie. Przy płaceniu prawie za każdym razem były problemy, bo zawsze ktoś z nas coś źle policzył i na końcu przeważnie trzeba było jeszcze dopłacać. Takie uroki podróżowania w grupie :)
Po wyjściu z Ghame musieliśmy przejść na drugą stronę rzeki (który to już raz) takim o to wiszącym mostem.


Przez cały trek przeszliśmy przez takich dziesiątki. Dosłownie. Za każdym razem kołysząc się nieco inaczej. 
Po przejściu na drugą stronę doliny trasa zmieniła się diametralnie - doszliśmy do tej słynnej drogi, którą z takim uporem budują Nepalczycy. Muszę przyznać, że był to wyjątkowo smutny widok - pracujące na zboczu koparki, mijające nas co chwila jeepy, droga wyryta w skale, która całkowicie zmieniła tamtejszy krajobraz.


Na szczęście dla nas sporo fragmentów tej drogi dało się ominąć idąc starą ścieżką zupełnie poza główną trasą. Co ciekawe większość osób szła dołem, główną drogą, dzięki czemu szliśmy przez większość czasu praktycznie sami. 


Prawie przez cały dzień mogliśmy obserwować takie o to piękne okazy motyli i jaszczurek.




Po dojściu do Chyamje postanowiliśmy, że zjemy sobie obiad z widokiem na przepiękny, ponad 100-metrowy wodospad. To był dopiero drugi dzień naszej wędrówki i jeszcze nie mieliśmy dość Dal-Bhatu (przynajmniej ja) dlatego też  to on królował na naszym stole :) Hitem natomiast okazał się makaron z serem, który zamówiła sobie Irka - jak się później okazało - tak dobrego już potem nie jedliśmy.



Po niezwykle pożywnym posiłku ruszyliśmy w dalszą drogę. I tak przeszliśmy przez kolejny most na drugą stronę rzeki, tak żeby nie iść główną drogą, by następnie wspiąć się po stromym zboczu, z którego roztaczał się piękny widok na głęboką dolinę i drogę wyrytą w skale po drugiej stronie. 




Przy tym fragmencie trasy zaznaczone były na mapie pola marihuany i to może dlatego przeszliśmy na drugą stronę doliny... W sumie to możliwe :) W każdym razie znaleźliśmy się w miejscu, gdzie kolejne piętro roślinne zajmowały konopie indyjskie. Zbadaliśmy je dosyć dokładnie.


I tak po całym dniu obfitym w piękne i różnorodne widoki dotarliśmy wreszcie do naszego dzisiejszego celu - wioski Tal położonej w wyjątkowo pięknej scenerii na dnie szerokiej doliny, po której leniwie rozlewała się rzeka. Niestety zdjęcia tego widoku nie opiszą, a szkoda. 


Ogólnie Tal była jedną z najładniejszych wiosek, przez które przechodziliśmy, z niezwykle pięknie ozdobionymi i pomalowanymi na różne kolory domkami, przy których można było podziwiać zadbane ogródki. O dziwo - było też bardzo mało turystów. Ponadto dało się już odczuć nieco ostrzejsze powietrze, a wieczór był już znacznie chłodniejszy niż w dwa pierwsze dni. 
W Tal znajduje się też Safe Drink Water Station, ale niestety już nie darmowa - 40rp za litr. Od tego dnia piliśmy już praktycznie tylko wodę uzdatnianą przez nas przy pomocy specjalnych tabletek.


Brak komentarzy: