niedziela, 10 lutego 2008

Trudna praca informatyka

O tym, jak trudna jest praca informatyka, gdy ma się do czynienia z klientami dowiedział się niejaki Szymon Bajorek - właściciel firmy GTI Computers. A informację znalazłem w dość nietypowym miejscu - czytając Tygodnik Podhalański. Zazwyczaj znajduję tam informacje związane bezpośrednio z Tatrami, więc tym ciekawsze jest moje znalezisko :)

"Pier… nie robię" - napis takiej treści przez kilkanaście godzin widniał na oficjalnej stronie internetowej zakopiańskiego urzędu miasta. Sprawa trafiła do prokuratury, ale strona nadal nie działa."

"Zgodnie z zapewnieniami burmistrza, strona miała się rozwijać, miało to być coś w stylu portalu internetowego, na przykład z wykazem kwater, ogólnie dostępnym forum. Po paru tygodniach okazało się jednak, że nie wiadomo, kto za co w urzędzie odpowiada – zauważa Szymon Bajorek.
– Zarzucano mi, że na stronie nic się nie dzieje, a tymczasem nie mieliśmy z kim rozmawiać o konkretach. Tylko jeden wydział zamówień publicznych sam wrzucał informacje, inne nie robiły nic. Byłem tymczasem wzywany do urzędu w każdej błahej sprawie, a magistrat zatrudnia przecież dwóch informatyków.
Musiałem jechać do urzędu, gdy na przykład pani Ewie Matuszewskiej – byłej szefowej Biura Promocji – nie działała poczta elektroniczna, a na miejscu okazywało się, że wystarczyło raz kliknąć, aby przychodzące wiadomości nie znajdowały się na końcu, a na początku – opowiada."


Dalej z artykułu dowiadujemy się rzeczy oczywistych - że w polskich urzędach jest delikatnie mówiąc dom publiczny i to niższych lotów, a genezę całego zajścia znajdujemy w tym akapicie:

"
Szymon Bajorek twierdzi, że pod koniec stycznia urząd przysłał mu umowę bez daty, za cały styczeń.
– Była to kompletnie nieprofesjonalnie napisana umowa. Znajdowały się na niej na przykład zapisy o stronie: www.adres.pl Urzędnicy pewnie tego nie wiedzą, ale właścicielem takiej strony jest portal onet.
Nie wiem też, dlaczego urząd chciał, abym podpisywał umowę ze wsteczną datą. Dalej nie mogłem porozumieć się z urzędnikami, dowiedziałem się tylko, że zatrudnili kogoś nowego.
Gdy w nocy wyłączyłem stronę i dałem obrazek, że „pier… nie robię”, od razu odezwały się telefony od urzędników.
"

Cały artykuł znaleźć można tutaj: http://www.tygodnikpodhalanski.pl/
Dowiedzieć się można stamtąd jeszcze kilku interesujących rzeczy ;)
Generalnie wniosek z tego płynie prosty i niezwykle optymistyczny - nas - informatyków - ludzie zawsze będą potrzebować. Z głodu nie umrzemy :)

Brak komentarzy: