Zapomniałem napisać o wrażeniach z koncertu, na którym byliśmy w Barcelonie - Opera y Flamenco. No więc wbiło nas w fotel :) Jeden z najlepszych koncertów klasycznych na jakim byliśmy. No i przede wszystkim zobaczyliśmy prawdziwe flamenco i to w samym sercu katalońskiego świata muzyki - Palau de la Música Catalana - miejscu co najmniej magicznym. Improwizowane "solówki" tancerza i tancerki zrobiły na nas zdecydowanie największe wrażenie - szybkość z jaką wystukiwali rytm stopami, naśladując perkusję przeczyła prawom fizyki :) Oprawa muzyczna, która bynajmniej nie była tylko tłem, dodawała całemu przedstawieniu kolorytu - dwóch gitarzystów flamenco, skrzypce, wiolonczela, fortepian, bębny i niesamowity kobiecy wokal - prawdziwie hiszpański plus 2 śpiewaków operowych. Generalnie czasami nie wiadomo było na czym skupić uwagę - należało chłonąć cały spektakl wszystkimi zmysłami - chyba o to chodzi we flamenco. Kobieta śpiewając opowiadała jakąś historię po hiszpańsku i mimo, że nie rozumieliśmy co śpiewa w sensie dosłownym, nie dało się tego nie zrozumieć w sensie zmysłowym.
Zdjęcia z Palau de la Música Catalana:
http://picasaweb.google.pl/lchlebda/BarcelonaPalauDeLaMusicaCatalana#
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz