niedziela, 2 marca 2008

Miedwiediew

Prawdopodobnie dzisiaj zostanie prezydentem największego państwa na Ziemi. Jest to tak pewne, że jego sztab wyborczy obawia się zbyt dobrego wyniku. Twierdzą, że wynik powyżej 80% nie jest dobry, bo zaczęliby przypominać Turkmenistan albo Kazachstan. Obecnie Miedwiediew dostaje w przedwyborczych sondażach ok. 70% głosów, natomiast niektórzy gubernatorzy otrzymali z Kremla zadanie, aby zebrać dla niego najwyżej 65- 70%. Oficjalnie to kraj demokratyczny, natomiast nieoficjalnie to Kreml tak naprawdę wybiera sobie prezydenta i premiera, a społeczeństwo to po prostu akceptuje. Jeśli nie akceptuje, to wyniki są 'dopracowywane' w sztabach. Najlepszy przykład - grudniowe wybory do Dumy - wg. oficjalnych danych na Kaukazie głosowało 96-99% osób (sic!) i tyle też wynosiło poparcie dla partii Putina - Jedna Rosja. To już nawet nie jest próba mydlenia oczu ludziom - to raczej pokazanie, że demokracja to jest tylko w nazwie. W każdym razie po co to wszystko piszę - ano po to, że tą właśnie piękną i dojrzałą demokrację przejmie dzisiaj najprawdopodobniej Dmitrij Miedwiediew. I właściwie to głównie chodzi tu o jego nazwisko. Muszę przyznać, że przed przeczytaniem dosłownie jednego artykułu na jego temat myślałem, że nazywa się Miedwiedienko. Po prostu coś mi sie obiło kilka razy po uszach i jakoś tak to zapamiętałem. Ale jak się okazuje, w tej kwestii nic się nie różnię od kandydatów na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Podczas debaty demokratów padło pytanie o następcę Putina. Obama nie raczył odpowiedzieć, natomiast Hillary Clinton rozwinęła bujnie temat i niczym przeciętny polski maturzysta zaczęła klasycznie lać wodę. Wreszcie na konkretne pytanie prowadzącego: a jak tak właściwie ma na imię ten człowiek? Odpowiedziała coś mamrocząc: "Mede, medved, medeve... Whatever". Czym wywołała szczery uśmiech widowni. Bo dla przeciętnych Amerykanów to jest zupełnie nieistotne, jak ma na imię najprawdopodobniejszy przyszły prezydent największego państwa na Ziemi. Szkoda tylko, że przyszła głowa państwa, które ma zasadniczy wpływ na życie nas wszystkich (ostatnia bessa na giełdach amerykańskich jest tego dowodem, ale i wojna w Iraku i mnóstwo innych rzeczy) wiedzę na temat polityki zagranicznej ma taką, jak student informatyki, który czasem, jak ma czas coś sobie na ten temat przeczyta. Ignorancja Amerykanów jest nieskończona... A oto wystąpienie Pani Clinton. Najlepsze od 22 sekundy:
http://www.youtube.com/watch?v=ysftUhulunw
A oto zabawne wykorzystanie całej sytuacji przez zwolenników Obamy:
http://www.youtube.com/watch?v=dLfBtPlkyng

Brak komentarzy: