niedziela, 26 sierpnia 2007

Tatry w sierpniu

Po raz kolejny przekonałem się, że góry są absolutnie nieprzewidywalne. Zwłaszcza te najwyższe. Prognoza z dnia poprzedniego - bezchmurne niebo. Stan faktyczny - podczas robienia zdjęć Ani, musiałem jej mówić, żeby nie odchodziła za daleko, bo nie widać jej przez mgłę :) Gdyby w prognozie przewidzieli, że tak właśnie będzie, to napewno byśmy nie pojechali tego dnia, jednak absolutnie nie żałujemy wyjazdu - było wyjątkowo... Plan był taki: zdobyć Szpiglasowy Wierch i podziwiać jedną z najpiękniejszych panoram w Tatrach. Jednym z symboli wycieczki - dosyć nieoczekiwanie - okazały sie połamane i powyrywane drzewa - skutki wichury, jaka przeszła poprzedniego dnia przez Tatry i Zakopane. Drzewa jak zapałki...
Początkowo, gdy szliśmy Doliną Rostoki - mgła robiła się coraz gęstsza i traciliśmy resztki nadziei, że coś dzisiaj zobaczymy. Ale przygotowani byliśmy zdecydowanie lepiej, niż większość ludzi, którzy szli np. w koszulkach bez rękawek tudzież klasycznie w japonkach. Słyszeliśmy też teksty typu: "gdybym wiedziała, że tak będzie, to bym wzięła termos z gorącą herbatą". Myśmy też nie wiedzieli, ale herbata z cytryną nad stawami smakowała pysznie. W każdym razie, gdy doszliśmy do Doliny Pięciu Stawów Polskich zaczęło się nieco przejaśniać. W pewnej chwili można było nawet zobaczyć Kozi Wierch. I wtedy przez myśl mi przemknęło, że może jednak byśmy wyszli na ten upragniony Szpiglasowy Wierch. Na szczęście moja nadzieja została bardzo szybko zgaszona przez kolejne chmury, które napłynęły bóg wie skąd. Decyzja była przemyślana - po co wyłazić na jakiś szczyt tylko po to, żeby zobaczyć piękną panoramę mgły i potem zejść? Postanowiliśmy więc, że pójdziemy dokładnie taką samą trasą jak 2 lata temu w czerwcu - czyli nad Morskie Oko przez Świstówkę. Rozpisywać się tu nie ma co - trasa bardzo prosta i niestety niezwykle popularna.
Najbardziej wyjątkowe okazały się widoki gór w chmurach. Natura okazała się łaskawa i ukazała nam się w niezwykle magicznej atmosferze - wilgotnej, przytłaczającej, ulotnej. Nigdy nie zapomnę 5 sekund zachwytu nad Orlą Percią wyłaniającej się z chmur, nie wspominając o nie mogących się wydostać zza chmurnej zasłony Rysach i niezwykle mrocznym widoku niedostępnego Mnicha odbijającego się w stalowo zimnej tafli Morskiego Oka... Było wyjątkowo.


Zdjęcia z wycieczki:
http://picasaweb.google.pl/lchlebda/TatrySierpien2007

Brak komentarzy: