poniedziałek, 8 grudnia 2008

Ważne dyskusje o ważnych sprawach

Od jakiegoś już czasu w Polsce trwa dyskusja na temat wcześniejszych emerytur oraz różnego typu przywilejów, które poszczególne grupy społeczne miały, mają albo chciałyby mieć. Przywilejów tych jest całkiem sporo, osób do nich uprawnionych również. Ja osobiście muszę przyznać, że zarówno liczba wszelkiego typu świadczeń jak i osób uprawnionych do ich pobierania jest dla mnie oszałamiająca. Oczywiście zrozumiałym jest, że osoby pracujące w ciężkich warunkach, narażone na utratę zdrowia w pracy powinny mieć dodatkowe przywileje, wyższe wynagrodzenia czy krótszy czas pracy. Naturalnym jest więc dla mnie, że górnik pracujący w kopalni na dole będzie przechodził na wcześniejszą emeryturę. Nie mam również zastrzeżeń co do wcześniejszych emerytur dla nauczycieli (może dlatego, że znam dokładnie "tajniki" tego zawodu). Nie każdy w końcu wziąłby na siebie odpowiedzialność opieki i wychowania, często rozpuszczonych do granic możliwości dzieci (a czasem co gorsza również ich rodziców). Bo przecież od szkoły wymaga się nie tylko by uczyła ale również wychowywała. Oczywistym jest również, że 60 letnia pielęgniarka może mieć problem z opieką nad obłożnie chorymi pacjentami, wymagającymi ciągłej uwagi. Nie mam też zastrzeżeń, by pracujący w ciężkich warunkach spawacze, hutnicy, górnicy czy kolejarze mieli prawo do krótszego czasu pracy. Jak jednak odnieść się do tego, że w takim samym stopniu uprawniona do wszelkiego typu świadczeń jest pani pracująca w administracji kopalni? I w czym jej praca jest cięższa i bardziej szkodliwa od pracy osoby zatrudnionej w sekretariacie jakiejkolwiek innej firmy?
Nieco inną sprawą są przywileje dotyczące takich grup społecznych jak górnicy, energetycy i kolejarze. Mam na myśli przydziały węgla dla górników, gazu dla pracowników zakładów gazowniczych, energii elektrycznej dla pracowników zakładów energetycznych czy też darmowe przejazdy dla pracowników kolei i ich rodzin. Takich przywilejów jest wiele i przyznam szczerze, że ciężko mi je zrozumieć. Bo czy to nie oznacza, że lekarze powinni dostawać darmowe leki, dzieci nauczycieli nieodpłatne podręczniki, a dajmy na to informatycy mieć prawo do darmowych komputerów? W końcu każda z grup zawodowych wytwarza jakieś dobra więc zgodnie z takim podejściem powinna mieć prawo dostawać coś za darmo...
Jak w końcu kwestia świadczeń i przywilejów odnosi się do zasad ekonomii. Potrafię zrozumieć, że pracownicy przynoszącego zyski przedsiębiorstwa dostają premię. Jak to jest natomiast w przypadku firm przynoszących straty? Oczywiście nie należy generalizować, jednak w dużym stopniu przedsiębiorstwa, których pracownicy domagają się niekończących się przywilejów, przedsiębiorstwami dochodowymi nie są. Wszytko byłoby w porządku, gdyby to były firmy prywatne, których właściciele mając dobre serca wypłacaliby swoim pracownikom premie, niezależnie od sytuacji finansowej przedsiębiorstwa. Jednak firmy o których mowa należą do sektora państwowego, a nawet jeżeli po części zostały sprywatyzowane, to ich pracownicy świadczeń domagają się od państwa. Dlaczego więc społeczeństwo ma, mówiąc wprost zrzucać się na przywileje jednych a nie innych. Dlaczego nie wprowadzić przywilejów dla informatyków, geodetów, sklepikarzy czy stolarzy? Ciężko oprzeć się wrażeniu, że te wywodzące się z poprzedniej epoki pozostałości, specjalnie sprawiedliwe nie są. Ciężko też, przysłuchiwać się dyskusji na ich temat zwłaszcza, że bardzo często zamiast merytorycznej rozmowy i wymiany argumentów oglądać można żenujące przedstawienia i groźby użycia siły. Przerażające jest to zwłaszcza dlatego, że to ludzie tacy jak my, którzy właśnie zaczynają pracować będą musieli uporać się z problemem jaki już w niedalekiej przyszłości stanowić będzie zagwarantowanie środków na wszelkiego typu przywileje zawodowe.
Na koniec chciałabym zaznaczyć, że nie jestem przeciwnikiem świadczeń socjalnych i przywilejów zawodowych. Uważam jedynie, że podobnie jak do wszystkiego również do tej sprawy, należy podejść rozsądnie biorąc pod uwagę rzeczywiste warunki pracy i zagrożenie zdrowia z nimi związane (bo to w końcu ma być podstawą świadczeń). W końcu od uchwalenia ustaw gwarantujący poszczególnym grupom zawodowym określone świadczenia minęło wiele lat, w ciągu których zmienił sie zarówno ustrój państwa jak i warunki pracy. Siła poszczególnych związków zawodowych i groźby demonstracji nie powinny być najważniejszymi argumentami w dyskusji o tak ważnych społecznie kwestiach.


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

daleko nie trzeba szukać i niekoniecznie "nieszkodliwych" zawodów. mój wujek nie może od lat mieć dzieci, bo wiele lat pracował na onkologii i miał styczność z radioterapią. Powiedzieli mu to na początku pracy, ale nikt świadczeń nie gwarantował z tego tytułu.

asia

Łukasz pisze...

Proponuje darmowe leczenie dla lekarzy drugiej specjalizacji i bony dla każdego informatyka w wysokości 500zł miesięcznie na dokształcanie się oraz sprzęt komputerowy, a jak nie dadzą to sparaliżujemy wszystkie systemy bankowe :D

Anonimowy pisze...

czemu tylko 500 zł? zagrożenie stanowimy większe niż 100 osób z transparentami pod sejmem.. czemu się tak drastycznie ograniczać? też mamy szkodliwą pracę - min 10h dziennie przy kompie, plaszcząc tyłki i gapiąc się w monitor nie wpływa dobrze na zdrowie, nie wspominając o problemach ze stawami prawej (ewentualnie lewej) ręki, od obsługi myszki..

istnieją przecież np systemy kontroli lotów.. albo trywialne zarządzanie zmianami świateł na skrzyżowaniach.. wcale nie trzeba wydawać pieniędzy na bilet do wawy i bawić się w formalności związane z legalnością strajku podsejmowego..

może by tak wcześniejsze emerytury dla informatyków? :P